*rozdział niesprawdzony*
Justin
-Skończyłeś już?- zapytałem znudzony, siedząc na podłodze w naszym garażu.
-Nie pośpieszaj, Bieber -warknął Tom, który majstrował coś przy swoim samochodzie.
Czekałem więc cierpliwie, aż chłopak skończy swoją pracę. Z nudów zacząłem przeglądać instagram, którego już całkiem długo nie odwiedzałem.
-Teraz skończyłem- oznajmił, ścierając pot z czoła wierzchem dłoni.
Zablokowałem telefon i wstając, włożyłem go do kieszeni. Zabrałem pudło narzędziami, których chwile temu używał Tom i wyjąłem te, które będą mi potrzebne.
-Zestresowany?- zapytał, wycierając brudne od smaru dłonie w szmatkę.
-Chyba nie wiesz, z kim rozmawiasz, skoro wyciągasz takie wnioski- odpowiedziałem z pogardą -To oni powinni się stresować. Król wraca.
Uniosłem lewarkiem moje czarne camaro i za pomocą klucza pneumatycznego, który robił ogromny hałas, rozkręcałem opony. Tom z drugiej strony samochodu odkręcał je ręcznie i, mimo że robił to wolniej niż maszyna, to dzięki jego pomocy wymieniłem opony dużo szybciej. Teraz wystarczyło sprawdzić, czy samochód pod maską ma wszystko tak, jak powinno być i jestem gotowy na wielki powrót.
Na tor dotarłem grubo przed czasem, parkując swoją brykę na pasie startowym. Tłum ludzi dopiero się schodził, a samochodów przybywało. Siedziałem więc na fotelu kierowcy totalnie znudzony tym wszystkim. Wyjechałem wcześniej, chcąc ominąć korki panujące w tym mieście jednak, jak na złość drogi dziś były wyjątkowo puste. Zamknąłem oczy i rozkoszowałem się chwilą w moim samochodzie.
Nie jestem pewny, ile tak trwałem, jednak kiedy ponownie otworzyłem oczy, zobaczyłem, że miejsca obok mnie są już zajęte. Tłum również się powiększył. Założyłem kurtkę, która leżała na fotelu pasażera i wyszedłem z samochodu. Niemal natychmiast uderzył mnie odór spalonych opon i benzyny, jednak totalnie mi on nie przeszkadzał. To było tylko częścią wyścigów, lubiłem to.
Z paczki papierosów wyjąłem jednego szluga i odpaliłem zapalniczką, która zawsze spoczywa w mojej kieszeni. Zaciągnąłem się dymem, opierając o samochód i rozglądając dookoła. Żaden z nich nie przyciągnął mojej uwagi. Jednak nie trwało to długo, bo kiedy zdeptałem peta, na tor wjechała turkusowa fura. Wszyscy wokół jak na zawołanie zaczęli wsiadać do swoich samochodów, jakby to jego przybycie o tym decydowało. Spojrzałem na złotego rolexa jednak tak jak myślałem zostało jeszcze dużo czasu. Co tu jest do cholery grane?
Victoria
Spojrzałam w lusterko, by sprawdzić, jak daleko odjechałam moim rywalom. Okazało się, że niestety nie miałam takiej przewagi, o jakiej myślałam. Nitro? Nie, zdecydowanie jeszcze za wcześnie, aby skorzystać z jednej butli zamontowanej w moim samochodzie. Przycisnęłam mocniej pedał gazu, o ile to było jeszcze możliwe. Szybki zakręt w lewo. Położyłam swoją małą dłoń na obity czerwoną skórą drążek zmiany biegu i przesunęłam go do tyłu na 4. Moje kochanie, bo tak zwracałam się do samochodu, warknęło i przyśpieszyło. 154 km/h to jeszcze niemaksymalna prędkość, jaką mogło osiągnąć autko lśniącego turkusu.
-Kurwa-przekleństwo wydobyło się z mych ust zaraz przed tym, kiedy miałam kichnąć. Uwierzcie, że najgorszą rzeczą, jaką można zrobić w samochodzie rozpędzonym ponad 100 km/h to kichnięcie. Pomijając fakt, że traci się widoczność na kilka sekund, to jeszcze można uderzyć głową w kierownice, z której nie daj Boże, wyskoczy poduszka powietrzna. Usiłowałam więc nie kichnąć, zatykając nos, ale nie udało mi się, bo ostatecznie wydając z siebie charakterystyczny dźwięk kichnięcia, moja głowa niemal uderzyła w kierownicę.
-Szit-powiedziałam, znów przyciskając pedał gazu do końca, kiedy odzyskałam pełne panowanie nad samochodem. Gdy osiągnęłam prędkość 160 km/h, a auto jednego z moich rywali zaczęło się do mnie niebezpiecznie zbliżać, nie byłam aż tak bardzo pewna swojej wygranej.
-Jeszcze troszkę kochanie — szepnęłam do pojazdu. I na szczęście widziałam już tłum ludzi i dwie czerwone chorągiewki. Spojrzałam na bok, aby ujrzeć camaro, którym kierował chłopak. Jego włosy były koloru ciemnego blondu, a twarz wyrażała pełne skupienie. Siedział wygodnie w fotelu, a w dużych dłoniach pewnie trzymał kierownice. Spojrzał w moją stronę, a ja dziękowałam, że szyby mojego samochodu są przyciemniane, bo inaczej wiedziałby, że jestem dziewczyną.
Popatrzałam na drogę i wydało mi się, że do mety pozostało nam niecałe 100m. Ostatni raz spojrzałam w stronę chłopaka i kliknęłam mały niepozorny, fioletowy przycisk znajdujący się zaraz obok radia. Niesamowite było to, że on również włączył w tym samym momencie nitro. Jadąc łeb w łeb, nie byłam pewna tego, czy mi się uda. Chwyciłam mocniej kierownice i przekroczyłam metę...
Jest mi strasznie wstyd, że wyszło to tak krótko, jednak od teraz rozpoczyna się już akcja właściwa. Wszystko ma swój początek...
Tak chciałabym już przeczytać kolejny rozdział 😘 On jest taki niesamowity.
OdpowiedzUsuńOjej <3
UsuńA kiedy pojawi się nowy rozdział? :*
UsuńKolejny jak zwykle w piątek (czyli jutro :)
UsuńHahah ciekawe kto wygrał tą potyczkę 😂❤
OdpowiedzUsuńhttp://iammonster-jb.blogspot.com/2016/06/rozdzia-1.html
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie. Opowiadanie o Justinie który nie do końca jest człowiekiem oraz Jennifer która niczego nie świadoma przeprowadziła się wraz z rodzicami do LA, gdzie oni właśnie na nią czekali. Kim są ONI? Tego dowiecie się czytając "I am monster"
MAM nadzieję, że się spodoba :) I zostawicie jakis komentarz
PS. sory za spam