Chłopak postawił mnie na ziemi. Był tylko trochę wyższy, jednak z drugiej strony miałam na stopach rolki, które dodawały mi paru centymetrów.
- Nic się nie stało. Gdyby każda tak piękna dziewczyna była taką niezdarą i wpadała mi w ramiona byłbym najszczęśliwszym facetem na świecie - uśmiechnął się i wyciągnął do mnie dłoń - Mick jestem.
- Victoria - ujęłam jego dłoń, odwzajemniając jego uśmiech. Mick był chudym blondynem z grzywką na bok. Wyglądał na osobę w moim wieku. Poprawił fullcapa, którego miał na głowie.
- Miło mi cię poznać, a jeszcze milej w takich okolicznościach - no i znów się zaśmiał.
Typowy chłopak - przeszło mi przez myśl. Zaraz pewnie wyskoczy z jakimś tekstem na podryw w stylu „Bolało, jak spadłaś z nieba?". Ugh, nie przepadam za takimi chłopakami. Słodzą i słodzą, a gówno robią. Właśnie dlatego nie mam chłopaka.
Może potrzebuję bad boy'a co cytuje wiersze ? Albo po prostu kogoś, kto jest sobą, a nie kopią, która skserowała się milion razy.
Stałam tak przed nim, a moje myśli buszowały gdzieś w oddali, aż on pstryknął mi przed oczami.
Cholera znów się zamyślałam.
- Przepraszam, muszę lecieć - wymamrotałam i ruszyłam, oddalając się od chłopaka. Sięgnęłam do kieszeni, spodziewając się, że wyjmę z niej jakieś drobne. Ku mojej uciesze wyciągnęłam z niej 2 dolary. Przyjechałam pod budkę z lodami i po chwili zastanowienia wybrałam.
-Małe włoskie o smaku czekoladowym - rzekłam i podałam kasjerce pieniądze.
5 godzin później
5 godzin później
JUSTIN
- Gościu coraz bardziej mnie zadziwia - klapnąłem na łóżko i włączyłem tryb głośnomówiący w telefonie, po czym położyłem go obok siebie na czarnej poduszce.
- Sam się tego po nim nie spodziewałem. Może ma jakiś dobry dzień ?
- To niech takie dni ma częściej - odrzekłem i sięgnąłem ręką na stolik nocny. Po "omacku" złapałem pada mojego PlayStation i kliknąłem nim środkowy przycisk - Gramy ? - zapytałem.
- Daj mi jakieś 15 min, pójdę się odświeżyć - w sumie to ma rację, ja też musiałbym się umyć i przebrać.
Włączyłem grę, aby później tak długo nie czekać, a następnie podniosłem się z wygodnego łóżka i skierowałem swoje kroki w stronę łazienki, po drodze porywając niebieski ręcznik i bokserki. Wkroczyłem do małego pomieszczenia, w którym królowały ciemne barwy połączone z bielą. Białe kafelki na ścianie i podłodze optycznie powiększały pokój, a czarna wanna, prysznic, umywalka i toaleta pasowały do całości, dając świetny efekt. W łazience było mało przestrzeni na poruszanie się, a to wszystko za sprawą dość sporej wanny al'a jacuzzi. Zdjąłem swoje ubrania, rzucając je do kosza na brudy, a buty postawiłem obok drzwi. Wszedłem pod prysznic i odkręciłem wodę. Polałem się cały żelem Axe i poczułem świeży męski zapach tego produktu. Umyłem włosy i poczekałem pod wodą, aż piana ze mnie zejdzie i ostatecznie zakręciłem kurek. Wytarłem się ręcznikiem, włożyłem bokserki i opuściłem pokoju. Od razu poczułem, jak ciepło było w pomieszczeniu, więc podszedłem do okna aby je otworzyć. Zaciągnąłem się świeżym powietrzem i poczułem chęć odpalenia papierosa. Jak to jest, że pojawia się ona tak znikąd ? Na parapecie leżała paczka, z której wyjąłem jednego peta i odpaliłem go. Widok z okna nie był piękny i w sumie to nie było na co patrzeć. Przede mną znajdował się stary budynek, a kiedy spojrzałem na dół, mogłem spostrzec boisko do koszykówki, gdzie zawsze przesiadywałem z moimi kumplami. Kiedy miałem pogrążyć się w myślach usłyszałem znajomy dzwonek mojego telefonu. Westchnąłem i wyrzuciłem ledwo zaczętego peta za okno.
Rzuciłem się na łóżko i odebrałem telefon.
- Gramy ? - zniekształcony głos Louisa wydostał się z telefonu.
- Pewnie - odparłem i położyłem się wygodnie. Chwyciłem do ręki pada, włączając tryb online w grze. GTA V należało do jednych z moich ulubionych gier, z tego powodu, że mogłem zagrać w nią z kumplami. Fabuła też była całkiem spoko, a możliwości gry zaskakiwały. To takie Simsy, ale dla twardzieli. W grze moją postacią bez przeszkód ukradłem jakiś samochód i ruszyłem w kierunku bohatera mojego kumpla.
- Jayson ma na oku jakąś nową robotę ? - spytałem wpatrzony w telewizor - Przydałby mi się teraz zastrzyk gotówki - przyznałem niechętnie. Jednak taka była prawda, ostatnio Lucyfer składał nam coraz mniej propozycji zarobku, a przecież za coś trzeba żyć. Niby niczego mi nie brakuje, ale mam zamiar wykonać remont mieszkania. Poza tym święta się zbliżają małymi krokami.
- Cholera wątpię - przyznał zawiedzionym głosem - Sam doskonale wiesz, święta się mu udzielają, dlatego powątpiewam, aby planował przed nimi coś wielkiego. Do końca roku raczej nic już nie zgarniemy.
- W takim razie muszę wynaleźć sobie jakąś inną robotę. Potrzebuję kasy na ten pieprzony remont.
Faktycznie remont, może poczekać, jednak za długo go odkładam. Po nowym roku nie będę już miał zbyt wiele czasu, bo kiedy Lucyferowi przestaną udzielać się święta znajdzie dla nas tyle roboty, że do Lutego się nie wyrobimy z tym wszystkim. W marcu zaś mam swoje 21 urodziny. To dla mnie ważny dzień. Dlatego z remontem muszę zebrać się jak najprędzej, a niestety krucho z kasą. Niedawno udało mi się zrobić łazienkę, w która włożyłem nie mała sumę, no i do tego musiałem wymienić skrzynię biegów w moim samochodzie.
- Justin wiesz, że w piwnicy pod nami zawsze znajdzie się szybka kasa - trudno w to uwierzyć, ale mój przyjaciel miał rację.
- Doskonale wiesz, że nie mam zamiaru tego robić. Brzydzę się tym i przypomina mi to ojca - zacisnąłem szczękę i dłonie mocniej na padzie przypominając sobie, kim był mój tatulek.
- W takim razie zostają ci już tylko wyścigi. Jedziesz, zgarniasz wszystko i masz kasę - no tak, w sumie to miał rację. Zawsze wygrywałem, niezależnie od tego z kim się ścigałem, dosłownie zawsze byłem pierwszy. Jednak przestałem się ścigać jakiś rok temu, przez Lucyfera. Gościu, wiedział, że siedzimy w tym gównie, dlatego starał się jak najbardziej zająć nam czas, kiedy trwały wyścigi.
Nie pochwalał tego, mówiąc, że się o nas martwi. Może i martwił się tylko o to, byśmy nie trafili do pierdla, bo zgodnie z nasza umową musiałby nas stamtąd wyciągnąć za wszelką cenę. Skoro teraz mamy wolny miesiąc, warto wziąć się za to.
- Wiesz może, kiedy będzie najbliższy ? - zapytałem i ostatecznie skupiłem się na moment na telewizorze, ponieważ właśnie jakiś idiota zaczął do mnie strzelać. Posłałem mu tylko granat i jak to powiedzieć? Po kłopocie.
- Jutro albo i dziś, bo już po północy. Dasz radę ?
- Pojadę tam, ale tylko zerknę na to, jak słabych mam rywali - zaśmiałem się i całkowicie skupiłem swój umysł na grze.
VICTORIA
Owinięta jedynie ręcznikiem wycofałam się z łazienki. W całym domu rozbrzmiewała głośna muzyka, która sprawiała, że chciało mi się tańczyć.
Do wyścigu miałam jeszcze całkiem sporo czasu, dlatego w ślimaczym tempie powlekłam się do sypialni. Z szafy wyjęłam żółte figi, białe stopki i zwyczajne czarne legginsy. Włożyłam na siebie zestaw i półnaga pomaszerowałam do łazienki, hamując chęć ruszania biodrami w rytm jednej z piosenek. Sięgnęłam po szeroki bandaż, który spoczywał przy ręcznikach. Wzięłam spory wdech na samą myśl o tym, jak za chwilę będę się czuła. Włożyłam bandaż pod ramię lewej ręki i owinęłam się nim dookoła, przygniatając moje piersi. Cóż, niestety, skoro ścigam się jako facet, nie powinnam raczej mieć cycków, a uwierzcie, że mam czym oddychać. Kiedy już wyglądałam płasko, założyłam koszulkę, która leżała na pralce. Mokre włosy, które były niemal całe poplątane, postanowiłam tylko rozczesać i pozwolić im wyschnąć samym. Popsikałam się jeszcze jakimś tanim męskim perfumem, który nie pachniał zbyt zachęcająco.
Z nudów wyjęłam telefon i weszłam na portal informacyjny.
WIADOMOŚĆ DNIA!
Kolejna kradzież z podpaleniem.
Wczoraj około godziny 22:00 okradziono pobliski kantor. Policji nie udało się schwytać przestępców. Te informacje przekazał nam jeden z funkcjonariuszy, który uszedł z życiem. Pozostałych 8 zginęło na miejscu.
Nikt nie wie nic o przestępcach, którzy nie pozostawili po sobie nawet śladu. Czy ma to jakiś związek z ostatnią kradzieżą sklepu RTV ?
Jeśli ktoś był światkiem zdarzenia policja prosi o kontakt pod numer 211***892.
No tak. Jak zwykle nie udało się im schwytać bandziorów. Śmieszy mnie to, bo skoro już prawie ich mieli, to jakim cudem nie udało im się ich zatrzymać. Cholera jasna! Skoro było ich tam ponad ośmiu, to dziwi mnie fakt, że nie dali sobie rady ze złodziejami. Z kpiącym uśmiechem odłożyłam telefon i poszłam do sypialni. Z szafki nocnej wyjęłam pierścionki i założyłam je na palce lewej dłoni, po czym wyjęłam bandaż, który leżał obok i owinęłam nim całą rękę.
Byłam niezła w udawaniu faceta, jeśli chodzi o wygląd. Jednak kiedy miałam już się odezwać, było mi bardzo głupio, jednak mój sekret nigdy się nie wydał. W samochodzie miałam resztę swojego stroju, tzn. męską bluzę, dresowe spodnie i duże buty. No i nieodłączna część mnie -maskę. Jest ona tak charakterystyczna, że zostałam nazwana „Człowiekiem w masce". Cóż, nikt nic o mnie nie wie, więc niech tak pozostanie. Potarłam twarz dłońmi i odetchnęłam. Nie lubiłam się ukrywać. Zawsze jestem silna i walczę o prawa kobiet, ale kiedy się ścigam, ukrywam to, jak tylko się da. Za wiele już widziałam i wiem doskonale, jakby mnie potraktowali, gdybym wyjawiła to, że jestem dziewczyną. No ale taka była moja gra, a ja jestem graczem. Całkiem niezłym graczem.
Wyszłam z domu, udając się do małego garażu, gdzie spoczywało moje cudo.
Z trudem otworzyłam drzwi, które niemiłosiernie skrzypiały, jednak przy dłuższym użytkowaniu przyzwyczaiłam się do tego. Mój samochód zadziwiał. Lamborghini Aventador, a raczej tylko jakaś część tego znanego samochodu, w kolorze lśniącego turkusu. No i w sumie z zewnątrz i środek był z oryginalnych części, prócz kołpaków i opon, ale to śmieszna historia.
Cała reszta samochodu była połączeniem wielu marek. Silnik V12 2001-05 6,2 l 48v 580 KM był wyjęty z dużo tańszego modelu tej marki. Poza tym parę części zapożyczonych z innych. Mało kto wie, ale samochód jest w części złożony. Nie mam i nigdy nie będę mieć tyle pieniędzy, aby zakupić nowe Lamborghini, jednak kiedy tylko przypadkiem nadarzyła się okazja na kupienie całkowicie zniszczonego samochodu, bez namysłu go zdobyłam. Potem wzięłam całe swoje pieniądze i czas, i włożyłam w ten pojazd, chociaż to długa historia. Jednak dzisiaj, stoi, jak wiele osób myśli, oryginalne Lamborghini.
Kliknęłam guzik w kluczykach samochodu i drzwi mojego pojazdu otworzyły się same. Z siedzenia pasażera wzięłam ubrania i założyłam je na siebie. Dresy były wiele za duże, wiec nie przeszkadzało mi to, że miałam pod nimi legginsy. Bardzo lubiłam chodzić w obcisłych spodniach i uważałam je za wygodne. Obeszłam samochód i wsiadłam do niego na miejsce kierowcy. Włączyłam radio i uśmiechnęłam się, kiedy do moich uszu dotarły idealne dźwięki piosenki. Tak, wymieniłam niedawno system nagłaśniający. Taki bajer, ale potrafi mnie bardzo ucieszyć.
Wyjechałam z garażu, pozostawiając otwarte drzwi, bo dzielnica, o dziwo, należała do bardzo spokojnych.
Po ponad 45 minutach dotarłam na miejsce. Gwar, głośna muzyka i setki niemalże rozebranych dziewczyn, to typowe dla takich imprez. Ludzie nie tylko spotykali się tutaj, by pooglądać szybkie samochody, czy same wyścigi. Atmosfera, jaka tutaj panowała, sprawiała, że można było się uzależnić od uczestniczenia w tych imprezach. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
Zaraz się zacznie udawanie faceta i tego, że ich wszystkich tutaj lubię. Tak było za każdym razem. Później wracałam z kasą do domu, szłam spać, a kiedy się budziłam, jechałam zainwestować pieniądze w samochód. Jednak dzięki temu, mam tak cudowne auto, które jest teraz warte dużo więcej, niż na nie wydałam. Gra warta świeczki...
Uśmiechnęłam się na tę myśl i otworzyłam oczy, wypuszczając z płuc powietrze. Związałam włosy gumką i włożyłam je pod bluzę. Zerknęłam na fotel obok. Leżała na nim maska. Ta cholerna maska, bez której bym nie wyszła, a muszę wyjść. Do mojego samochodu zbliżał się sam Ariel i nie przepuściłby mi, gdybym nie wyszła z samochodu. Założyłam więc maskę i naciągnęłam kaptur bluzy na głowę. Prawą rękę schowałam w rękawie, a lewy podciągnęłam tak, by odsłaniał mi dłoń, która była zabandażowana.
Zerknęłam w lusterko i zagryzłam wargę, czego i tak nie dało się zauważyć. Sięgnęłam jeszcze po duże stare buty marki adidas, które większe były od mojej stopy o 9 rozmiarów. Włożyłam moją stópkę w ubraną w różowe balerinki i zawiązałam porządnie buta, tak aby mi nie spadał. Ostatni raz zagryzłam wargę i wysiadłam z samochodu.
Od razu do moich nozdrzy dostał się nieprzyjemny zapach benzyny i spalonej gumy. Naprawdę kocham samochody, jednak ta woń była co najmniej nie do zniesienia...
-Ola Amigo* - Ariel przywitał mnie z tym swoim latynoskim akcentem - Jak leci! - wykrzyknął, podchodząc do mnie i uderzając mnie w bark.
„Ałł” - jęknęłam w duchu. Gestem lewej dłoni pokazałam mu, że jest tak sobie.
-Jak zwykle jesteś mało rozmowny - wykrzyczał, okrążając mnie – Caramba** Amigo, nie mów, że jesteś zdenerwowany - odparł ciągnąć samogłoskę „y".
Wyjął z kieszeni skręta i pomachał mi nim przed twarzą. No tak, jak zwykle jest tutaj tylko po to, by sprzedać towar.
-Bierz iramo*** - nie przystałam jednak na jego propozycję i odsunęłam blanta sprzed oczu.
Ariel nie był zbyt wysoki, a twierdzę tak, ponieważ był mojego wzrostu. Jako że miał kasę, był grubą rybą, i to naprawdę grubą, jeśli wiecie, o co mi chodzi.
Przy pasie startowym znajdowało się już 9 samochodów, a kolejne 2 powoli do niego podjeżdżały. Postanowiłam więc też się tam znaleźć.
Kiedy tylko się odwróciłam, obok mojego samochodu znalazła się jakaś dziewczyna. Wysoka brunetka, która o dziwo nie miała cycków na wierzchu, uśmiechała się do mnie.
Od kiedy tylko wszystko wygrywam takie sytuacje zdarzają mi się bardzo często.
Spokojnie podeszłam do samochodu, nawet nie patrząc w stronę brunetki. Ona sama chyba to zauważyła i kiedy tylko znalazłam się obok niej, po prostu się odsunęła.
-Powodzenia kocie - usłyszałam jedynie.
Naprawdę w tym momencie chciałam się roześmiać, jednak cudem się powstrzymałam.
Weszłam do samochodu i zdjęłam buty, pozostając w swoich balerinkach. Zapewne nie potrafiłabym prowadzić w sporo większych butach.
Podjechałam więc na pas startowy i stanęłam pomiędzy niebieską Mazda Rx-7 a Mitsubishi Eclipse koloru żółto zielonego. Oczywiście kierowcy tychże aut spojrzeli na mój samochód, przygryzając wargi. No tak, mimo wszystko to ja mam samochód za prawie milion dolców. A przynajmniej oni tak myśleli. Włączyłam radio w samochodzie, chcąc zająć się czymś przez tę chwilę, nim ruszymy, a telefon jak na złość zostawiłam w domu.
Nie musiałam jednak zbyt długo czekać, bo po pięciu minutach na tor weszła zgrabna blondynka, trzymająca w chudych dłoniach petardę. Stanęła na środku i podniosła rękę do góry co sygnalizowało „Jesteście gotowi?”
Oczywiście wszyscy zawodnicy jak na zawołanie w tym momencie zaczęli palić gumy, a ja jak to miałam w zwyczaju, po prostu włączałam i wyłączałam na zmianę światła. Nie lubiłam się popisywać, bo nawet nie miałam czym, a tylko niszczyłabym opony. Dziewczyna uśmiechnęła się do nas i odpaliła petardę, stawiając ją na środku toru, po czym sama szybkim krokiem odeszła.
Lubiłam to w tutejszych wyścigach, że to los decydował, kiedy zacznie się wyścig. Nie znosiłam, kiedy to dziewczyna podnosi i opuszcza ręce, a wszyscy wiedzą, że mają ruszyć. Co dopiero nie lubię, kiedy są odliczenia 3,2,1 GO ! Sposób z petardą był najlepszy. Po prostu wybuchała ona, kiedy chciała. Czasem czekało się 4, a czasem nawet 20 sekund, na szczęście nigdy nie trwało to dłużej.
Wszyscy uczestnicy w tym momencie skupili się na jednym małym przedmiocie. No i nie było mowy o falstarcie.
Spoglądałam na petardę, dokładnie ją oglądając. Miałam sokoli wzrok, dzięki czemu doskonale widziałam, kiedy się zapali, poza tym była ona obrócona w moim kierunku.
-3 - zaczęłam liczyć na głos - 2 - wzięłam wdech - 1 - zacisnęłam szczękę - teraz- i jak na moje zawołanie petarda odpaliła do góry, a wszyscy ruszyli. Już na początku udało mi się ich zostawić za sobą, pewnie dlatego, że wiedziałam, kiedy petarda wybuchnie. No i w tym momencie nie liczyło się nic innego tylko droga, ja i samochód. To nie jest tak, że wyłączałam swoje myśli. Mówiąc, że liczę się tylko ja, mam na myśli, że w tym momencie jest czas by przemyśleć wszystko, co mnie dotyczy.
Pierwsze okrążenie wykonałam z pustą głową, ale w drugim zaczęłam już myśleć.
Czemu do cholery tu jestem ? Dlaczego nie skończyłam szkoły ? Dlaczego uciekłam z domu ?
Uciekłam, bo nie byłam tam bezpieczna. Bałam się wszystkiego i wszystkich, choć tak naprawdę byłam silna. W moich oczach pojawiły się łzy, które lekko zamazywały mi widoczność.
Moja mama umarła 6 lat temu. Nienawidzę ją za to, że mnie opuściła. Dlatego nawet nie odwiedzam jej grobu. Nienawidzę jej za to, że przez nią zostałam sama z tym narkomanem. Tak, mój tata był narkomanem. Nie wiem, co z nim jest teraz, ale szczerze mam to w dupie. Po tym, co od niego słyszałam całe życie, wolałabym, żeby po prostu gnił w piekle. Na samą myśl nacisnęłam mocniej pedał gazu, a mój samochód rozpędził się do 180km/h. Czarna Honda Civic za mną też rozpędzała się do podobnej prędkości.
Wróciłam do moich rozmyślań.
Mój tata wcale nie był taki zły, jednak narkotyki go zniszczyły. Bierze środki psychoaktywne od ponad 12 lat, a nikt mu nie pomógł do dziś. Może dlatego, że baliśmy się mu pomóc.
Od kiedy umarła mama, nie miał na kim się wyżywać, a ponieważ zazwyczaj robił to na matce, to zostałam mu tylko ja. Więc to ja byłam tym śmieciem, który zawsze obrywał.
Spojrzałam na drogę i wywnioskowałam, że do mety pozostało mi jeszcze z 6 zakrętów, które były bardzo niebezpieczne. Mało komu udawało się je pokonać, ale stawka była wysoka.
Zagryzłam wargę i jak na zawołanie w moim umyśle usłyszałam głos ojca.
-Jesteś śmieciem - pierwszy zakręt pokonany idealnie.
-Nic kurwa nie wartym śmieciem - drugi równie dobrze.
-To twoja wina, że matka nie żyje - trzeci zakręt, a spod prawego oka wydostała się jedna łza.
-Nie żyje, bo ją zabiłeś skurwielu - odezwałam się, pokonując czwarty zakręt.
-Chodź tu córeczko, zabawimy się - znów odezwał się głosik w mojej głowie. Nie lubiłam tego wspomnienia. Pokonałam piąty zakręt i skupiłam się na kolejnym. Byłam cała spocona, nie z wysiłku, jakim była jazda samochodem. Tak działały na mnie wspomnienia.
Widziałam już metę i jak na zawołanie włączyły się te wszystkie najgorsze słowa.
-Ty dziwko!
-Ty szmato!
-Ty kurwo! - moja stopa przycisnęła pedał gazu, najmocniej jak tylko się da, a licznik zaczął wariować. Serce biło jak szalone, a ciało zachowywało się, jakby było pod wpływem jakiegoś dopalacza. Przejechałam metę i gwałtownie zahamowałam, obracając samochód o 180 stopni.
„Wygrałaś” - odezwał się głosik w mojej głowie, a ja pozwoliłam sobie odetchnąć i uśmiechnąć.
- Znów wygrałam - odpowiedziałam samej sobie.
JUSTIN
Dotarłem na miejsce swoim Camaro o godzinie równo 22.00. Zawsze należałem do osób punktualnych, nawet jeśli miałem przy tym złamać parę przepisów drogowych.
Rozejrzałem się dookoła i przypomniałem sobie dokładnie to miejsce. To tutaj pierwszy raz się ścigałem, te 4 lata temu. Przez jakiś czas w ten sposób zarabiałem, ale później pojawił się Lucyfer i wyścigami sobie dorabiałem. To były bardzo wygodne i szybkie pieniądze.
Obok mojego samochodu od razu znalazła się jakaś lafirynda, która przesunęła zalotnie dłonią przez maskę. Normalnie wkurzyłbym się o takie coś, bo nie lubiłem, kiedy ktoś dotykał mojego samochodu, ale na ten widok się zaśmiałem. Cóż przyznam, że ostatnio nie miałem czasu umyć mojego samochodu, na którym pewnie znajduje się już jakaś warstwa kurzu. A dzięki temu, że samochód jest matowy, nie był on zbyt widoczny.
Wyszedłem z auta i zamknąłem drzwi pilotem, tak na wszelki wypadek, gdyby komuś z tutejszych zachciało się go otwierać.
Dziewczyna, która przed chwilą była przed moim samochodem, jak na zawołanie znalazła się obok mnie.
- Witaj, mój miły - oj kochanie, do miłych to ja nie należę - Masz zamiar się ścigać?
Nie odpowiedziałem jej, tylko po prostu minąłem ją, idąc przed siebie.
Faktycznie była seksowna, ale bez przesady. Cycki na wierzchu i pół odkrytego, w dodatku płaskiego tyłka to nie jest coś, na co bym leciał. Żeby przelecieć taką laskę musiałbym być naprawdę zdesperowany, albo bardzo pijany.
Szkoda tylko, że dziewczyna nie zrozumiała, że nie jestem nią zainteresowany, bo chwilę potem znalazła się obok mnie.
- Ej nie odpowiedziałeś na pytanie - dźgnęła moją pierś swoim długim paznokciem.
- Nie - warknąłem krótko i stanowczo. Przyjrzałem się dziewczynie. Miała czarne długie włosy, które na końcówkach były białe. Ubrana była zdecydowanie zbyt skąpo i wyzywająco. Czerwony stanik wystawał spod topu, który odsłaniał jej pępek, a skórzane szorty odsłaniały jej pół dupy. Buty były na tyle wysokie, że dziewczyna była lekko niższa ode mnie, a sam jestem dość wysoki.
Przewróciłem oczami na samą myśl, że ktoś ją dzisiaj przeleci.
Naprawdę faceci są po prostu chujami. Zabierają się za takie dziewczyny, które pokazują im wszystko, co mają im do zaoferowania. Ona jest tak ubrana, że gdybym ją teraz rozebrał, nie zobaczyłbym różnicy. Naprawdę.
Ja nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, ale po prostu nie lecę na takie coś i zawsze szlag mnie trafia, kiedy widzę jak mój kumpel znów podrywa laskę, którą tylko przeleci.
Dobra, sam święty nie byłem, ale przynajmniej miałem na tyle rozumu, żeby wiedzieć, że z taką dziewczyną nie trzeba nawet gadać, tylko od razu zaciągnąć do kibla na szybki numerek.
Tym razem dziewczyna dała sobie spokój i pognała do jakiegoś innego faceta.
„Żenada” - przeszło mi przez myśl.
- Kogo tutaj moje oczy widzą - gościu był przyjacielem mojego największego wroga.
- Moje oczy za to wolałyby cię nie dostrzec - odparłem z obojętną miną.
- Ja też się cieszę, że cię widzę kochaneczku - zacmokał. Ughh, jak ja go nienawidzę. Jednak był jedynym z gangu, którego potrafiłem przełknąć.
- Kogo dzisiaj tu mamy - zapytałem, wskazując głową na tor.
- Nikt specjalny, szczerze to nawet ich nie znam - dopowiedział zwyczajnie.
Natomiast mój wzrok przykuło turkusowe Lamborghini, które stanęło na pasie startowym. Nie kojarzyłem stąd nikogo, kto miałby taki samochód.
- A to kto?
- Jak to? Nie wiesz? - spojrzałem na niego spod byka - A no tak, długo cię tu nie było. Ten samochód należy do niejakiego "Człowieka w masce". Całkiem tajemniczy gościu. Nic o nim nie wiemy, prócz tego, że wygrywa wszystko od prawie roku. Każdy wyścig. Lamborghini wozi się od niedawna - przyznał.
Cóż, człowiek w masce to, jak mniemam, moja jedyna konkurencja.
Przecisnąłem się przez tłum ludzi i stanąłem, tak by widzieć wszystkie samochody z przodu. Honda, Mercedes, Mazda, Jaguar i jeszcze parę innych marek, jednak żadne nie przykuwało uwagi tak jak samochód tego gościa.
Kiedy tak przyglądałem się, na tor weszła zgrabna blondynka. Podniosła ona ręce, a kierowcy zaczęli palić gumy samochodów, co dało się wyczuć, bo nie był to przyjemny zapach. Jedynie kierowca turkusowego Lamborghini tego nie zrobił. Dawał znak gotowości włączaniem i wyłączaniem reflektorów.
„Sprytnie” - pomyślałem.
Czekałem aż ruszą, co nastąpiło zaraz po wybuchu petardy. Lamborghini niemal od razu zniknęło nam wszystkim z oczu, jednak daję sobie głowę uciąć, że było na prowadzeniu.
Przemieściłem się więc trochę dalej na miejsce mety, aby dokładnie zobaczyć, kto wygra.
No i tak jak się domyślałem, wygrał turkusowy samochód z całkiem sporą przewagą. Kiedy wszyscy dotarli na miejsce, zdziwiło mnie, że nikt nie podchodzi do zwycięzcy, jak to mieli w zwyczaju.
Niski gościu w dresie i masce wysiadł z samochodu i nie zrobił nic. Nawet nie uniósł rąk w geście zwycięstwa. Po prostu oparł się o samochód jak gdyby nigdy nic i poczekał, aż ktoś do niego podejdzie. A nie musiał czekać długo, bo Blaise ak'a Ken podszedł do niego, wręczając mu gotówkę i chyba gratulując jak to miał w zwyczaju. Tak, wiem coś o tym...
No i kiedy się oddalił, gościu po prostu wsiadł w samochód i odjechał.
Było to co najmniej dziwne.
____________
*Ola amigo = Witaj kolego/przyjacielu (portugalski)
** Caramba = ojej (portugalski)
***iramao = brat/bracie (portugalski)
Ważne!
Nie jestem specjalistą w dziedzinie motoryzacji jednak istnieje możliwość zamontowania w samochodzie silnika z innego modelu. Jest to tak zwany "swap", czyli nic innego jak przeszczep silnika.
EDIT (30 stycznia 2016) Rozdział został poprawiony i lekko skrócony
Owinięta jedynie ręcznikiem wycofałam się z łazienki. W całym domu rozbrzmiewała głośna muzyka, która sprawiała, że chciało mi się tańczyć.
Do wyścigu miałam jeszcze całkiem sporo czasu, dlatego w ślimaczym tempie powlekłam się do sypialni. Z szafy wyjęłam żółte figi, białe stopki i zwyczajne czarne legginsy. Włożyłam na siebie zestaw i półnaga pomaszerowałam do łazienki, hamując chęć ruszania biodrami w rytm jednej z piosenek. Sięgnęłam po szeroki bandaż, który spoczywał przy ręcznikach. Wzięłam spory wdech na samą myśl o tym, jak za chwilę będę się czuła. Włożyłam bandaż pod ramię lewej ręki i owinęłam się nim dookoła, przygniatając moje piersi. Cóż, niestety, skoro ścigam się jako facet, nie powinnam raczej mieć cycków, a uwierzcie, że mam czym oddychać. Kiedy już wyglądałam płasko, założyłam koszulkę, która leżała na pralce. Mokre włosy, które były niemal całe poplątane, postanowiłam tylko rozczesać i pozwolić im wyschnąć samym. Popsikałam się jeszcze jakimś tanim męskim perfumem, który nie pachniał zbyt zachęcająco.
Z nudów wyjęłam telefon i weszłam na portal informacyjny.
WIADOMOŚĆ DNIA!
Kolejna kradzież z podpaleniem.
Wczoraj około godziny 22:00 okradziono pobliski kantor. Policji nie udało się schwytać przestępców. Te informacje przekazał nam jeden z funkcjonariuszy, który uszedł z życiem. Pozostałych 8 zginęło na miejscu.
Nikt nie wie nic o przestępcach, którzy nie pozostawili po sobie nawet śladu. Czy ma to jakiś związek z ostatnią kradzieżą sklepu RTV ?
Jeśli ktoś był światkiem zdarzenia policja prosi o kontakt pod numer 211***892.
No tak. Jak zwykle nie udało się im schwytać bandziorów. Śmieszy mnie to, bo skoro już prawie ich mieli, to jakim cudem nie udało im się ich zatrzymać. Cholera jasna! Skoro było ich tam ponad ośmiu, to dziwi mnie fakt, że nie dali sobie rady ze złodziejami. Z kpiącym uśmiechem odłożyłam telefon i poszłam do sypialni. Z szafki nocnej wyjęłam pierścionki i założyłam je na palce lewej dłoni, po czym wyjęłam bandaż, który leżał obok i owinęłam nim całą rękę.
Byłam niezła w udawaniu faceta, jeśli chodzi o wygląd. Jednak kiedy miałam już się odezwać, było mi bardzo głupio, jednak mój sekret nigdy się nie wydał. W samochodzie miałam resztę swojego stroju, tzn. męską bluzę, dresowe spodnie i duże buty. No i nieodłączna część mnie -maskę. Jest ona tak charakterystyczna, że zostałam nazwana „Człowiekiem w masce". Cóż, nikt nic o mnie nie wie, więc niech tak pozostanie. Potarłam twarz dłońmi i odetchnęłam. Nie lubiłam się ukrywać. Zawsze jestem silna i walczę o prawa kobiet, ale kiedy się ścigam, ukrywam to, jak tylko się da. Za wiele już widziałam i wiem doskonale, jakby mnie potraktowali, gdybym wyjawiła to, że jestem dziewczyną. No ale taka była moja gra, a ja jestem graczem. Całkiem niezłym graczem.
Wyszłam z domu, udając się do małego garażu, gdzie spoczywało moje cudo.
Z trudem otworzyłam drzwi, które niemiłosiernie skrzypiały, jednak przy dłuższym użytkowaniu przyzwyczaiłam się do tego. Mój samochód zadziwiał. Lamborghini Aventador, a raczej tylko jakaś część tego znanego samochodu, w kolorze lśniącego turkusu. No i w sumie z zewnątrz i środek był z oryginalnych części, prócz kołpaków i opon, ale to śmieszna historia.
Cała reszta samochodu była połączeniem wielu marek. Silnik V12 2001-05 6,2 l 48v 580 KM był wyjęty z dużo tańszego modelu tej marki. Poza tym parę części zapożyczonych z innych. Mało kto wie, ale samochód jest w części złożony. Nie mam i nigdy nie będę mieć tyle pieniędzy, aby zakupić nowe Lamborghini, jednak kiedy tylko przypadkiem nadarzyła się okazja na kupienie całkowicie zniszczonego samochodu, bez namysłu go zdobyłam. Potem wzięłam całe swoje pieniądze i czas, i włożyłam w ten pojazd, chociaż to długa historia. Jednak dzisiaj, stoi, jak wiele osób myśli, oryginalne Lamborghini.
Kliknęłam guzik w kluczykach samochodu i drzwi mojego pojazdu otworzyły się same. Z siedzenia pasażera wzięłam ubrania i założyłam je na siebie. Dresy były wiele za duże, wiec nie przeszkadzało mi to, że miałam pod nimi legginsy. Bardzo lubiłam chodzić w obcisłych spodniach i uważałam je za wygodne. Obeszłam samochód i wsiadłam do niego na miejsce kierowcy. Włączyłam radio i uśmiechnęłam się, kiedy do moich uszu dotarły idealne dźwięki piosenki. Tak, wymieniłam niedawno system nagłaśniający. Taki bajer, ale potrafi mnie bardzo ucieszyć.
Wyjechałam z garażu, pozostawiając otwarte drzwi, bo dzielnica, o dziwo, należała do bardzo spokojnych.
Po ponad 45 minutach dotarłam na miejsce. Gwar, głośna muzyka i setki niemalże rozebranych dziewczyn, to typowe dla takich imprez. Ludzie nie tylko spotykali się tutaj, by pooglądać szybkie samochody, czy same wyścigi. Atmosfera, jaka tutaj panowała, sprawiała, że można było się uzależnić od uczestniczenia w tych imprezach. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
Zaraz się zacznie udawanie faceta i tego, że ich wszystkich tutaj lubię. Tak było za każdym razem. Później wracałam z kasą do domu, szłam spać, a kiedy się budziłam, jechałam zainwestować pieniądze w samochód. Jednak dzięki temu, mam tak cudowne auto, które jest teraz warte dużo więcej, niż na nie wydałam. Gra warta świeczki...
Uśmiechnęłam się na tę myśl i otworzyłam oczy, wypuszczając z płuc powietrze. Związałam włosy gumką i włożyłam je pod bluzę. Zerknęłam na fotel obok. Leżała na nim maska. Ta cholerna maska, bez której bym nie wyszła, a muszę wyjść. Do mojego samochodu zbliżał się sam Ariel i nie przepuściłby mi, gdybym nie wyszła z samochodu. Założyłam więc maskę i naciągnęłam kaptur bluzy na głowę. Prawą rękę schowałam w rękawie, a lewy podciągnęłam tak, by odsłaniał mi dłoń, która była zabandażowana.
Zerknęłam w lusterko i zagryzłam wargę, czego i tak nie dało się zauważyć. Sięgnęłam jeszcze po duże stare buty marki adidas, które większe były od mojej stopy o 9 rozmiarów. Włożyłam moją stópkę w ubraną w różowe balerinki i zawiązałam porządnie buta, tak aby mi nie spadał. Ostatni raz zagryzłam wargę i wysiadłam z samochodu.
Od razu do moich nozdrzy dostał się nieprzyjemny zapach benzyny i spalonej gumy. Naprawdę kocham samochody, jednak ta woń była co najmniej nie do zniesienia...
-Ola Amigo* - Ariel przywitał mnie z tym swoim latynoskim akcentem - Jak leci! - wykrzyknął, podchodząc do mnie i uderzając mnie w bark.
„Ałł” - jęknęłam w duchu. Gestem lewej dłoni pokazałam mu, że jest tak sobie.
-Jak zwykle jesteś mało rozmowny - wykrzyczał, okrążając mnie – Caramba** Amigo, nie mów, że jesteś zdenerwowany - odparł ciągnąć samogłoskę „y".
Wyjął z kieszeni skręta i pomachał mi nim przed twarzą. No tak, jak zwykle jest tutaj tylko po to, by sprzedać towar.
-Bierz iramo*** - nie przystałam jednak na jego propozycję i odsunęłam blanta sprzed oczu.
Ariel nie był zbyt wysoki, a twierdzę tak, ponieważ był mojego wzrostu. Jako że miał kasę, był grubą rybą, i to naprawdę grubą, jeśli wiecie, o co mi chodzi.
Przy pasie startowym znajdowało się już 9 samochodów, a kolejne 2 powoli do niego podjeżdżały. Postanowiłam więc też się tam znaleźć.
Kiedy tylko się odwróciłam, obok mojego samochodu znalazła się jakaś dziewczyna. Wysoka brunetka, która o dziwo nie miała cycków na wierzchu, uśmiechała się do mnie.
Od kiedy tylko wszystko wygrywam takie sytuacje zdarzają mi się bardzo często.
Spokojnie podeszłam do samochodu, nawet nie patrząc w stronę brunetki. Ona sama chyba to zauważyła i kiedy tylko znalazłam się obok niej, po prostu się odsunęła.
-Powodzenia kocie - usłyszałam jedynie.
Naprawdę w tym momencie chciałam się roześmiać, jednak cudem się powstrzymałam.
Weszłam do samochodu i zdjęłam buty, pozostając w swoich balerinkach. Zapewne nie potrafiłabym prowadzić w sporo większych butach.
Podjechałam więc na pas startowy i stanęłam pomiędzy niebieską Mazda Rx-7 a Mitsubishi Eclipse koloru żółto zielonego. Oczywiście kierowcy tychże aut spojrzeli na mój samochód, przygryzając wargi. No tak, mimo wszystko to ja mam samochód za prawie milion dolców. A przynajmniej oni tak myśleli. Włączyłam radio w samochodzie, chcąc zająć się czymś przez tę chwilę, nim ruszymy, a telefon jak na złość zostawiłam w domu.
Nie musiałam jednak zbyt długo czekać, bo po pięciu minutach na tor weszła zgrabna blondynka, trzymająca w chudych dłoniach petardę. Stanęła na środku i podniosła rękę do góry co sygnalizowało „Jesteście gotowi?”
Oczywiście wszyscy zawodnicy jak na zawołanie w tym momencie zaczęli palić gumy, a ja jak to miałam w zwyczaju, po prostu włączałam i wyłączałam na zmianę światła. Nie lubiłam się popisywać, bo nawet nie miałam czym, a tylko niszczyłabym opony. Dziewczyna uśmiechnęła się do nas i odpaliła petardę, stawiając ją na środku toru, po czym sama szybkim krokiem odeszła.
Lubiłam to w tutejszych wyścigach, że to los decydował, kiedy zacznie się wyścig. Nie znosiłam, kiedy to dziewczyna podnosi i opuszcza ręce, a wszyscy wiedzą, że mają ruszyć. Co dopiero nie lubię, kiedy są odliczenia 3,2,1 GO ! Sposób z petardą był najlepszy. Po prostu wybuchała ona, kiedy chciała. Czasem czekało się 4, a czasem nawet 20 sekund, na szczęście nigdy nie trwało to dłużej.
Wszyscy uczestnicy w tym momencie skupili się na jednym małym przedmiocie. No i nie było mowy o falstarcie.
Spoglądałam na petardę, dokładnie ją oglądając. Miałam sokoli wzrok, dzięki czemu doskonale widziałam, kiedy się zapali, poza tym była ona obrócona w moim kierunku.
-3 - zaczęłam liczyć na głos - 2 - wzięłam wdech - 1 - zacisnęłam szczękę - teraz- i jak na moje zawołanie petarda odpaliła do góry, a wszyscy ruszyli. Już na początku udało mi się ich zostawić za sobą, pewnie dlatego, że wiedziałam, kiedy petarda wybuchnie. No i w tym momencie nie liczyło się nic innego tylko droga, ja i samochód. To nie jest tak, że wyłączałam swoje myśli. Mówiąc, że liczę się tylko ja, mam na myśli, że w tym momencie jest czas by przemyśleć wszystko, co mnie dotyczy.
Pierwsze okrążenie wykonałam z pustą głową, ale w drugim zaczęłam już myśleć.
Czemu do cholery tu jestem ? Dlaczego nie skończyłam szkoły ? Dlaczego uciekłam z domu ?
Uciekłam, bo nie byłam tam bezpieczna. Bałam się wszystkiego i wszystkich, choć tak naprawdę byłam silna. W moich oczach pojawiły się łzy, które lekko zamazywały mi widoczność.
Moja mama umarła 6 lat temu. Nienawidzę ją za to, że mnie opuściła. Dlatego nawet nie odwiedzam jej grobu. Nienawidzę jej za to, że przez nią zostałam sama z tym narkomanem. Tak, mój tata był narkomanem. Nie wiem, co z nim jest teraz, ale szczerze mam to w dupie. Po tym, co od niego słyszałam całe życie, wolałabym, żeby po prostu gnił w piekle. Na samą myśl nacisnęłam mocniej pedał gazu, a mój samochód rozpędził się do 180km/h. Czarna Honda Civic za mną też rozpędzała się do podobnej prędkości.
Wróciłam do moich rozmyślań.
Mój tata wcale nie był taki zły, jednak narkotyki go zniszczyły. Bierze środki psychoaktywne od ponad 12 lat, a nikt mu nie pomógł do dziś. Może dlatego, że baliśmy się mu pomóc.
Od kiedy umarła mama, nie miał na kim się wyżywać, a ponieważ zazwyczaj robił to na matce, to zostałam mu tylko ja. Więc to ja byłam tym śmieciem, który zawsze obrywał.
Spojrzałam na drogę i wywnioskowałam, że do mety pozostało mi jeszcze z 6 zakrętów, które były bardzo niebezpieczne. Mało komu udawało się je pokonać, ale stawka była wysoka.
Zagryzłam wargę i jak na zawołanie w moim umyśle usłyszałam głos ojca.
-Jesteś śmieciem - pierwszy zakręt pokonany idealnie.
-Nic kurwa nie wartym śmieciem - drugi równie dobrze.
-To twoja wina, że matka nie żyje - trzeci zakręt, a spod prawego oka wydostała się jedna łza.
-Nie żyje, bo ją zabiłeś skurwielu - odezwałam się, pokonując czwarty zakręt.
-Chodź tu córeczko, zabawimy się - znów odezwał się głosik w mojej głowie. Nie lubiłam tego wspomnienia. Pokonałam piąty zakręt i skupiłam się na kolejnym. Byłam cała spocona, nie z wysiłku, jakim była jazda samochodem. Tak działały na mnie wspomnienia.
Widziałam już metę i jak na zawołanie włączyły się te wszystkie najgorsze słowa.
-Ty dziwko!
-Ty szmato!
-Ty kurwo! - moja stopa przycisnęła pedał gazu, najmocniej jak tylko się da, a licznik zaczął wariować. Serce biło jak szalone, a ciało zachowywało się, jakby było pod wpływem jakiegoś dopalacza. Przejechałam metę i gwałtownie zahamowałam, obracając samochód o 180 stopni.
„Wygrałaś” - odezwał się głosik w mojej głowie, a ja pozwoliłam sobie odetchnąć i uśmiechnąć.
- Znów wygrałam - odpowiedziałam samej sobie.
JUSTIN
Dotarłem na miejsce swoim Camaro o godzinie równo 22.00. Zawsze należałem do osób punktualnych, nawet jeśli miałem przy tym złamać parę przepisów drogowych.
Rozejrzałem się dookoła i przypomniałem sobie dokładnie to miejsce. To tutaj pierwszy raz się ścigałem, te 4 lata temu. Przez jakiś czas w ten sposób zarabiałem, ale później pojawił się Lucyfer i wyścigami sobie dorabiałem. To były bardzo wygodne i szybkie pieniądze.
Obok mojego samochodu od razu znalazła się jakaś lafirynda, która przesunęła zalotnie dłonią przez maskę. Normalnie wkurzyłbym się o takie coś, bo nie lubiłem, kiedy ktoś dotykał mojego samochodu, ale na ten widok się zaśmiałem. Cóż przyznam, że ostatnio nie miałem czasu umyć mojego samochodu, na którym pewnie znajduje się już jakaś warstwa kurzu. A dzięki temu, że samochód jest matowy, nie był on zbyt widoczny.
Wyszedłem z auta i zamknąłem drzwi pilotem, tak na wszelki wypadek, gdyby komuś z tutejszych zachciało się go otwierać.
Dziewczyna, która przed chwilą była przed moim samochodem, jak na zawołanie znalazła się obok mnie.
- Witaj, mój miły - oj kochanie, do miłych to ja nie należę - Masz zamiar się ścigać?
Nie odpowiedziałem jej, tylko po prostu minąłem ją, idąc przed siebie.
Faktycznie była seksowna, ale bez przesady. Cycki na wierzchu i pół odkrytego, w dodatku płaskiego tyłka to nie jest coś, na co bym leciał. Żeby przelecieć taką laskę musiałbym być naprawdę zdesperowany, albo bardzo pijany.
Szkoda tylko, że dziewczyna nie zrozumiała, że nie jestem nią zainteresowany, bo chwilę potem znalazła się obok mnie.
- Ej nie odpowiedziałeś na pytanie - dźgnęła moją pierś swoim długim paznokciem.
- Nie - warknąłem krótko i stanowczo. Przyjrzałem się dziewczynie. Miała czarne długie włosy, które na końcówkach były białe. Ubrana była zdecydowanie zbyt skąpo i wyzywająco. Czerwony stanik wystawał spod topu, który odsłaniał jej pępek, a skórzane szorty odsłaniały jej pół dupy. Buty były na tyle wysokie, że dziewczyna była lekko niższa ode mnie, a sam jestem dość wysoki.
Przewróciłem oczami na samą myśl, że ktoś ją dzisiaj przeleci.
Naprawdę faceci są po prostu chujami. Zabierają się za takie dziewczyny, które pokazują im wszystko, co mają im do zaoferowania. Ona jest tak ubrana, że gdybym ją teraz rozebrał, nie zobaczyłbym różnicy. Naprawdę.
Ja nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, ale po prostu nie lecę na takie coś i zawsze szlag mnie trafia, kiedy widzę jak mój kumpel znów podrywa laskę, którą tylko przeleci.
Dobra, sam święty nie byłem, ale przynajmniej miałem na tyle rozumu, żeby wiedzieć, że z taką dziewczyną nie trzeba nawet gadać, tylko od razu zaciągnąć do kibla na szybki numerek.
Tym razem dziewczyna dała sobie spokój i pognała do jakiegoś innego faceta.
„Żenada” - przeszło mi przez myśl.
- Kogo tutaj moje oczy widzą - gościu był przyjacielem mojego największego wroga.
- Moje oczy za to wolałyby cię nie dostrzec - odparłem z obojętną miną.
- Ja też się cieszę, że cię widzę kochaneczku - zacmokał. Ughh, jak ja go nienawidzę. Jednak był jedynym z gangu, którego potrafiłem przełknąć.
- Kogo dzisiaj tu mamy - zapytałem, wskazując głową na tor.
- Nikt specjalny, szczerze to nawet ich nie znam - dopowiedział zwyczajnie.
Natomiast mój wzrok przykuło turkusowe Lamborghini, które stanęło na pasie startowym. Nie kojarzyłem stąd nikogo, kto miałby taki samochód.
- A to kto?
- Jak to? Nie wiesz? - spojrzałem na niego spod byka - A no tak, długo cię tu nie było. Ten samochód należy do niejakiego "Człowieka w masce". Całkiem tajemniczy gościu. Nic o nim nie wiemy, prócz tego, że wygrywa wszystko od prawie roku. Każdy wyścig. Lamborghini wozi się od niedawna - przyznał.
Cóż, człowiek w masce to, jak mniemam, moja jedyna konkurencja.
Przecisnąłem się przez tłum ludzi i stanąłem, tak by widzieć wszystkie samochody z przodu. Honda, Mercedes, Mazda, Jaguar i jeszcze parę innych marek, jednak żadne nie przykuwało uwagi tak jak samochód tego gościa.
Kiedy tak przyglądałem się, na tor weszła zgrabna blondynka. Podniosła ona ręce, a kierowcy zaczęli palić gumy samochodów, co dało się wyczuć, bo nie był to przyjemny zapach. Jedynie kierowca turkusowego Lamborghini tego nie zrobił. Dawał znak gotowości włączaniem i wyłączaniem reflektorów.
„Sprytnie” - pomyślałem.
Czekałem aż ruszą, co nastąpiło zaraz po wybuchu petardy. Lamborghini niemal od razu zniknęło nam wszystkim z oczu, jednak daję sobie głowę uciąć, że było na prowadzeniu.
Przemieściłem się więc trochę dalej na miejsce mety, aby dokładnie zobaczyć, kto wygra.
No i tak jak się domyślałem, wygrał turkusowy samochód z całkiem sporą przewagą. Kiedy wszyscy dotarli na miejsce, zdziwiło mnie, że nikt nie podchodzi do zwycięzcy, jak to mieli w zwyczaju.
Niski gościu w dresie i masce wysiadł z samochodu i nie zrobił nic. Nawet nie uniósł rąk w geście zwycięstwa. Po prostu oparł się o samochód jak gdyby nigdy nic i poczekał, aż ktoś do niego podejdzie. A nie musiał czekać długo, bo Blaise ak'a Ken podszedł do niego, wręczając mu gotówkę i chyba gratulując jak to miał w zwyczaju. Tak, wiem coś o tym...
No i kiedy się oddalił, gościu po prostu wsiadł w samochód i odjechał.
Było to co najmniej dziwne.
____________
*Ola amigo = Witaj kolego/przyjacielu (portugalski)
** Caramba = ojej (portugalski)
***iramao = brat/bracie (portugalski)
Ważne!
Nie jestem specjalistą w dziedzinie motoryzacji jednak istnieje możliwość zamontowania w samochodzie silnika z innego modelu. Jest to tak zwany "swap", czyli nic innego jak przeszczep silnika.
EDIT (30 stycznia 2016) Rozdział został poprawiony i lekko skrócony
No i jednak chłopak z początku to nie Justin ^^ Cóż to byłoby zbyt proste kochani :3
Udało mi się napisać jeden z dłuższych rozdziałów.Jednak nie oczekujcie, że będą się takie pojawiały często. Wręcz przeciwnie wydaje mi się, że ten był przydługi jednak chciałam w nim opisać to wszystko. Cóż początki zawsze są lekko przydługie, ale dzięki temu mamy wprowadzenie do głównego wątku. Co o nim myślicie?
super rozdział!
OdpowiedzUsuńO matko świetne czekam na nn
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie :D . Póki co bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na kolejny :D Pozdro dla Klaudii. :d :* Moja czika
OdpowiedzUsuńZajebisty blog czekan na nowy z moją najlepszą cziką mam nadzieje że szybko go napiszesz . < 3 kocham cię kocie
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny:)<3
OdpowiedzUsuńNaprawde fajnee opowiadanie :D I niemogę się doczekać więcej *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny ! :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału 💜
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Bardzo mi się podobał. Tak myślałam, że zderzy się z Justinem (czytałam już kilka fanfiction zaczynających się właśnie tak), ale miło mnie zaskoczyłaś. Jestem bardzo ciekawa kiedy Victoria i Justin się spotkają. Życzę weny i czekam na kolejny. Kocham cię xx
OdpowiedzUsuńświetny iedy pojawi sie 3
OdpowiedzUsuń3 juz jest ;)
UsuńO.M.G kocham to opowiadanie !!!!
OdpowiedzUsuńPs.super że taki długi rozdział <3