środa, 13 lipca 2016

07 - Cudotwórcy

-Co masz na myśli, mówiąc, że coś ci w nim nie pasuje? - zapytał Louis, wycierając brudne od smaru dłonie w białą szmatkę, pozostawiając na niej tłustą czarną plamę.
-No stary, gadam ci, to wszystko jest jakieś popieprzone-mówiłem zawziętym głosem-Jestem pewny, że-urwałem, nie wiedząc co powiedzieć. Cała ta sytuacja z człowiekiem w masce była dla mnie chora. Jego styl, wygląd, głos i zachowanie. Mam wewnętrzne przeczucie, że gościu owinął sobie wszystkich wokół palca. Nie wiem kim jest ani czym się zajmuje, jednak obiecałem sobie, że za wszelką cenę poznam jego tożsamość.
-Jesteś pewny, że co? Cholera Justin przyjmij do wiadomości, że nie jesteś wcale jakimś Bogiem - odparł Dave jednocześnie wysuwając się spod samochodu. Jego twarz była niemal cała w czarnej mazi - Nie zawsze wszystko musi przychodzić ci łatwo - chłopak podniósł się do pozycji siedzącej, opierając ręce o kolana.
-Przecież nie mówiłem, że to będzie super proste - uniosłem głos lekko zirytowany podejściem moich kumpli. Gdzie się podziało ich wsparcie? - Od początku wiedziałem, że będzie to trudne- „ale nie, że aż tak” dodałem w myślach.
-Dobrze wiec nie spinaj dupska. Po prostu wypadłeś z formy Bieber - zaśmiał się Dave, a cała reszta dołączyła do niego.
-Kaman, weźcie się do roboty cwele - syknąłem lekko wkurwiony, rzucając w Dave'a brudną szmatką. Ten złapał ja przed swoją twarzą, uśmiechając się pod nosem.
-Bieber przestań gwiazdorzyć, bo zamieniasz się w starą grubą babe - odparł, wywołując salwę śmiechu wśród reszty, jednak mi nie było do śmiechu.
Westchnąłem, kręcąc głową z politowaniem odwracając się w kierunku Nissana GTR, które wołało mnie do pracy.
Razem z chłopakami od trzech lat mamy warsztat samochodowy, który całkiem nieźle prosperuje. Nie traktujemy tej roboty jako główne źródło zarobku, bardziej robimy to w celu hobbistycznym. Po prostu lubimy grzebać w samochodach. W dodatku stanowi to dla nas rewelacyjną przykrywkę, kiedy w nocy robimy za przestępców, za dnia jesteśmy grzecznymi młodymi mechanikami. Jednak nasza praca nie zawsze jest w pełni uczciwa. Jako mistrze przekrętów często wystawiamy klientom rachunek za droższe części, tymczasem tak naprawdę montujemy chińszczyznę, która po roku jest znowu do wymiany. Jednak tutaj ludzie mają pieniądze i puste głowy, dlatego opinia naszej firmy jest całkiem dobra, mimo naszej małej tajemnicy.
Wymiana świec w samochodzie jest całkiem prostą czynnością, którą bez problemu można wykonać samemu, jednak po co się męczyć? Można przecież komuś za to zapłacić, a ja nie narzekam.
Mimo tego czas wymiany trzeba sobie odpowiednio zaplanować, tak aby mieć pewność, że silnik jest odpowiednio schłodzony, co sprawia, że cała czynność jest dość powolna i nudna. Samochód stoi w warsztacie od wczoraj z otwartą klapą dlatego świece, które zazwyczaj są najgorętszą częścią, na pewno zdążyły wystygnąć, więc mogę od razu zabrać się do roboty. Poza tym w samochodzie wystarczy wymienić filtr powierza, a na rachunku dopisze się jeszcze wymianę sprzęgła. Przecież to bryka jakieś bogatej kobiety, w życiu się nie zorientuje, a wręcz przeciwnie. Kiedy wciśnie się jej kit o tym, że stare było zużyte i założyłem nowe, przez co poprawi się komfort jej jazdy, będzie zadowolona i sama to odczuje, mimo że to kłamstwo. Tak działa efekt placebo, który jest chyba fundatorem naszej renomy. No bo przecież, „Tessa była u mechanika, tam na obrzeżach miasta i jej samochód działa jeszcze lepiej niż po zakupie. To cudotwórcy nie ludzie".

Swoją pracę skończyłem stosunkowo szybciej, niż planowałem. Chłopaki dalej męczyli się przy starym modelu mustanga, który był w zadziwiająco złym stanie.
-Jadę do miasta, potrzebujecie czegoś? - zapytałem, przekrzykując głośną muzykę, jednak nikt nie odezwał się ani słowem. Nie to nie, łaski bez.
Droga w kierunku centrum o tej porze jak zwykle była totalnie zakorkowana, a ja musiałem przejechać przez jego większą część, tak aby ostatecznie zjechać na obrzeża gdzie mieszka pewna śliczna brunetka, która poznałem w klubie. I pewnie pogrążyłbym się w rozmyślaniach nad jej ślicznym tyłeczkiem, gdyby nie fakt, iż obok mnie przemknął samochód jadący z szybką prędkością pod prąd. W momencie, kiedy zauważyłem znaczek lamborghini na turkusowym samochodzie, nie wiele myśląc, skręciłem kierownicą, wydostając się z korka. Dodałem gazu, podążając jego śladem. Przecież nie nosi tej cholernej maski wszędzie prawda?

7 komentarzy:

  1. Kiedy nowy?❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. aaa kocham ten blog! Poleciła mi go koleżanka i juz zdążyłam go pokochać całym sercem❤️❤️❤️Pisz dalej, życzę weny��

    OdpowiedzUsuń
  3. Bedzie kiedyś next?

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam z niecierpliwością na następny!❤

    OdpowiedzUsuń
  5. http://powiekiwiekow.blogspot.com
    Usłyszałam bicie mojego serca, słyszałam bicie wszystkich serc wokół mnie...
    Ludzie przechodzą test do nieba. Taki sprawdzian na Ziemi,żeby zobaczyć czy zasługują na raj..
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń